OBALAMY RÓŻANE MITY 2

MIT PIERWSZY – RÓŻE CZĘSTO CHORUJĄ

Wśród nieobeznanych ze współczesną ofertą hodowlaną użytkowników ogrodów pokutuje przekonanie, że ozdobne róże chorują. Tak było rzeczywiście w przeszłości, jeszcze trzydzieści lat temu, ale od tego czasu dużo się zmieniło. Pamiętam, że jako dziecko, wrażliwe na piękno przyrody (Samuel Beckett napisał onegdaj, że rośliny są dowodem na istnienie Boga), byłem wstrząśnięty uporem, z jakim moja babcia utrzymywała róże w domowym ogrodzie. Popularnym nawozem był wtedy tzw. kurzeniec, czyli odchody zbierane w kurnikach i zalewane wodą w beczkach - efektywne, lecz zarazem bardzo niebezpieczne, bo łatwo było je przedawkować. Umiejętnie zasilane przez mojego dziadka takim nawozem róże i tak chorowały. Największą hekatombę wywoływał mączniak oraz czarna plamistość liści. Żal było patrzeć na te rośliny, wydające blade kwiaty w męczarniach, a później zamierające. Ówczesne róże kojarzyły mi się już wtedy z niekochanymi dziewczynami, nękanymi przez suchoty i pozbawionymi najmniejszej nadziei na szczęście i dobrobyt.

Te czasy, tamte zmagania na szczęście mamy już za sobą. Nowoczesne róże w większości odmian są odporne na choroby, cechują się silnym wzrostem i obfitym kwitnieniem. Te wspaniałe cechy potrafią zneutralizować drobne błędy popełniane przez nas na skutek niewiedzy lub zaniechania. Regularne, racjonalne nawożenie oraz okazyjne, nie pochłaniające wiele czasu zabiegi pielęgnacyjne są natomiast gwarancją osiągnięcia wyników, które przekroczą nasze najśmielsze marzenia!

 

MIT DRUGI – KWITNĄCA FORSYCJA JEST OZNAKĄ WIOSNY

W jednym z poprzednich wpisów oznajmiłem Państwu, że za przyrodniczy sygnał do odkrywania zabezpieczonych przed zimą róż i rozpoczęcia wiosennego nawożenia uznaje się moment rozkwitnięcia forsycji. Tegoroczna wiosna jednak pokazała figę z makiem temu przeświadczeniu.

Przycięcie jesienią czubków pędów powstrzymało ich niepotrzebny już wówczas wzrost i wywołało oczekiwane ich zdrewnienie przed zimą. W marcu ziemia rozmarzła i w zasadzie nadszedł już czas, aby wiosennie przyciąć róże, jednak forsycja (mam w ogrodzie jeden jej kilkunastoletni krzew) trwała w uśpieniu. Koniec marca i początek kwietnia tego roku był stosunkowo ciepły i słoneczny. Pozostawione jesienią pędy zaczęły wypuszczać liście, szczególnie licznie i silnie na swych czubkach. Tak więc optymalny moment cięcia został przeoczony ze względu na bierne oczekiwanie na zakwitnięcie forsycji. Skończyło się tak, że trzeba było skrócić pędy, które już się zazieleniły! Aż mi się serce krajało, gdy musiałem zniweczyć ten pierwszy, wiosenny wysiłek. Część róż bowiem zawiązuje pąki kwiatowe wyłącznie na pędach jednorocznych i wymaga wiosną radykalnego cięcia pędów przy ziemi.

Dlatego nie czekajmy, aż forsycja zakwitnie (moja wydała kwiaty dopiero w kwietniu!), ponieważ, jak się okazuje, nie jest ona wiarygodnym synoptykiem rozpoczęcia wiosennej pielęgnacji róż. Marcowe i kwietniowe słabe przymrozki nie mogły już bardzo zaszkodzić różom, czego dowodem jest ich obecna bujna kondycja. Tnijmy te róże, które tego wymagają, nisko przy ziemi, kiedy ziemia rozmarznie, ponieważ z ich dolnych części wybijają najsilniejsze jednoroczne pędy, gwarantując bogactwo kwiatów.

 

MIT TRZECI – RÓŻE SĄ TRUDNE i KŁOPOTLIWE W UPRAWIE

Uzależnione od balkonowego relaksu panie domu oraz właściciele przydomowych ogrodów, których jeszcze nie dotknęło uzależnienie od wykraczającego poza wymiar tego świata piękna róż, są przekonani, że opieka nad różami jest trudna. Gdy słyszę takie opinie, reaguję, żywo temu przecząc. Wiedzą Państwo doskonale, że doświadczenie nabywa się metodą prób i błędów (ostatnio wysadziłem do doniczki miniaturę, która od dwóch lat z pokorą czekała na taką życiową szansę przesłonięta przez ekspansywną różę parkową) albo studiując ze skupieniem poradniki i stosując się do zawartych w nich zasad. A zasady te są proste. Zapewniamy różom słońce. Nawozimy je regularnie, ale z rozsądkiem. Przycinamy je zgodnie z zasadami. Zabezpieczamy, gdy to niezbędne, przed zimą. To jest takie proste, proszę Państwa. Wystarczy stosować się do podstawowych reguł, a przewidywane komplikacje staną się po prostu śmieszne. Bądźmy bardziej skomplikowani w przeżywaniu piękna i szczęścia, prości w dążeniu do jego osiągania. Nie lękajmy się po nie sięgać.

 

MIT CZWARTY – MŁODYCH RÓŻ W PIERWSZYM ROKU NIE TRZEBA NAWOZIĆ

Wśród ogrodników-amatorów panoszy się przekonanie, że nowo posadzonych róż nie trzeba nawozić, ponieważ zawarte w ziemi składniki pokarmowe w pierwszym roku wegetacji są dla nich wystarczające. Nic bardziej mylnego!

W młodości byłem orędownikiem idei samo organizującego się ogrodu, w którym to rośliny miały same dostosować się do zastanych warunków przy minimalnej ingerencji i niskim nakładzie pracy, ograniczonej głównie do sporadycznego ich podlewania we wczesnej fazie wzrostu. Konsekwencją tego było osłabienie i karłowacenie niektórych gatunków, a niekiedy nawet ich zamieranie (tak stało się na przykład z borówką amerykańską, której nie zapewniłem odpowiednio kwaśnego podłoża). Filozofia ta zadziałała jedynie w przypadku silnych i ekspansywnych pnącz, odpornych na suchą i ubogą w próchnicę ziemię krzewów, a także drzew o rozległym systemie korzeniowym. Jednak inne posadzone rośliny musiały poddać się negatywnej selekcji i ustąpić miejsca lepiej przystosowanym sąsiadkom.

Róże, szczególnie w młodości, są ślicznymi księżniczkami, jednak ich boska uroda okupiona jest niewidoczną na pierwszy rzut oka żarłocznością. W pierwszych miesiącach po posadzeniu nawożenie jest niezbędne do ich intensywnego wzrostu, a zawarte w nawozie mikroelementy są wprost konieczne do wykształcenia się silnych pędów i zdrowych liści, chronionych mocnym naskórkiem (kutykulą), który strzeże rośliny przed wnikaniem chorobotwórczych intruzów. W kolejnych miesiącach regularnie dostarczany do gleby pokarm gwarantuje nam zawiązanie się licznych pąków, a następnie eksplozję kwiatów, którą w nawozach wywołuje potas. Wystarczy przejrzeć komentarze kupujących w internetowym sklepie Rosa Ćwik okraszone zachwytem nad kwitnącymi obficie w już pierwszym roku po posadzeniu młodymi różami. Tak więc nie ulegajmy podszeptom lenistwa i podlewając róże dużą ilością wody sporadycznie, co nakłoni ich korzenie do wzrostu, regularnie dokarmiajmy je od marca nawozami bogatymi w azot, a już od lipca zastępując je mieszankami jesiennymi: o większej zawartości fosforu, który pobudzi ich łodygi do drewnienia i wzmocni przed nieuchronną, lecz jak zwykle nieprzewidywalną w swych przejawach zimą.

 

MIT PIĄTY – WYMIENIAJĄC STARE RÓŻE NA NOWE NIE TRZEBA ZMIENIAĆ ZIEMI

Podobnie jak poprzedni przesąd o braku konieczności nawożenia młodych róż przeświadczenie o tym, że nowe róże można posadzić na miejscu starych bez wymiany ziemi wyrasta zapewne również ze skąpstwa i lenistwa. Jest to zaniedbanie lekkomyślne i bardzo niebezpieczne! Oprócz wyjaławiania gleby przez rosnące w niej róże (co możemy w pewnym stopniu zrekompensować aplikowaniem bogatych w pożądane składniki nawozów), za zaniechaniem ponownego użytkowania tego samego gruntu przemawia obecność w nim licznych nicieni. Namnażają się one wokół korzeni starych róż, a po ich usunięciu atakują posadzone w tym samym miejscu bez wymiany ziemi nowe, młode róże, osłabiając je tak znacząco, że o wiele wolniej rosną i słabiej kwitną. Wymiana ziemi minimum na szerokość około 30 i głębokość około 50 centymetrów zagwarantuje więc nowe, bardzo dobre warunki rozwoju dla młodych róż, które bez wątpienia odwdzięczą się za nasz wysiłek.

 

MIT SZÓSTY – RÓŻE WYMAGAJĄ SPECJALNEJ ZIEMI POD ICH UPRAWĘ

Mit o tym, jakoby róże wymagały jakiejś specjalnej ziemi, na przykład dodatkowo wzbogaconej o próchnicę czy wapień, stoi w sprzeczności do opisanego powyżej lekkomyślnego zaniedbania wymiany gleby przy zastępowaniu róż. Jest on jednak bardzo upowszechniony wśród domowych ogrodników, a początkami swymi sięga wcześniej opisanych czasów uprawy chorowitych i słabo rosnących róż. Odpowiednim podłożem będzie każda, najlepiej piaszczysta lub gliniasta gleba o odczynie powyżej wartości 5,6 pH (optymalny jest odczyn zasadowy powyżej 7 pH lub obojętny około 6,8 pH), w której nie tworzą się sprzyjające rozwojowi chorób grzybowych i wirusowych zastoiska wody, w skrajnym wypadku doprowadzające do obumarcia rośliny na skutek jej gnicia. Dobra przesiąkliwość gleby jest szczególnie ważna w przypadku podłoża, którego użyjemy do uprawy róż w donicach i skrzynkach balkonowych, bo wówczas mamy skłonność do nadużywania wody w trakcie podlewania w zrozumiałej obawie, że róża może uschnąć.

 

Spośród omówionych wyżej mitów z pewnością najgorsze jest przekonanie o braku konieczności wymiany gleby po wcześniej rosnących tam różach. To zaniechanie jest najczęściej popełnianym przez niedoświadczonych klientów Rosa Ćwik błędem, który wywołuje tragiczne skutki. Po roku wegetacji praktycznie każda tak niefortunnie posadzona róża musi obumrzeć. Jak widzimy, wśród miłośników roślin ogrodowych i balkonowych z upodobaniem krzewione są przesądy i mity, które mogą skutecznie zniechęcić osoby zaciekawione różami do ich uprawy. Kontemplacja barwy, kształtu i zapachu ich kwiatów dostarcza poruszających do głębi pięknych wrażeń. Wypoczynek w otoczeniu dziarsko krzewiących i pnących się krzewów, wokół których uwijają się pszczoły i trzmiele, jest błogo relaksujący. Dlatego uważam, że odmawianie sobie tych doznań w imię niemądrych uprzedzeń skutkuje rezygnacją z wielu wzniosłych momentów naszego życia, szybko przemijającego na tym łez padole. Lecz nie popadajmy z zbytnią melancholię, podsycaną majowymi deszczami – już za tydzień lub dwa rozkwitną pierwsze kwiaty naszych róż!

Komentarze do wpisu (2)

15 sierpnia 2021

Wspaniały artykuł - lekkie pióro, pomocne rady, od razu chce się chwytać za szpadel i grabki!

8 października 2023

Pięknie i mądrze Pan pisze,działa to kojąco i zachęcająco.Brawo!

do góry
Sklep jest w trybie podglądu
Pokaż pełną wersję strony
Sklep internetowy Shoper.pl